piątek, 8 sierpnia 2014

Sąd ludzki jak sam Lenin

   W dzień po zaliczeniu przez Grzegorza Brauna tygodniowego aresztu, 6.08.2014 Sąd Apelacyjny we Wrocławiu (pod przewodnictwem Ryszarda Ponikowskiego) nie uwzględnił zażalenia na to postanowienie tutejszego Sądu Okręgowego z 7.07.2014 (pod przewodnictwem Doroty Kropiewnickiej), uznając zasadność wymierzenia takiej kary porządkowej za znieważenie składu orzekającego obelgą „łajdacy” i za trzaśnięcie drzwiami sali rozpraw przed zakończeniem czynności procesowych. Dodał, że oskarżony za swe zachowanie mógł być potraktowany jeszcze surowiej i pozbawiony wolności nawet na dwa tygodnie.

   Argumentacja Ponikowskiego et consortes przypomniała Braunowi pewien dowcip, stary jak rewolucja bolszewicka. Dziecko poprosiło towarzysza Lenina o cukierka. „Poszło won!” - zareagował zaczepiony. Po czym komunistyczni propagandziści mieli kolejną okazję do wychwalania swego ateistycznego boga. „Mógł zabić, a tylko przepędził” - zauważyli z zachwytem.

   Moim zdaniem, z tymi „łajdakami” to Braun pojechał bo bandzie, podzielam natomiast jego inny publicznie wyrażany pogląd, że sędziowie wraz z prokuratorami są w III RP „największą zorganizowaną grupą przestępczą”. Dali oni tego dowód choćby w sprawie moich roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, orzekając całkowicie niezawiśle od litery ustaw dotyczących meritum sporu.

   PS. Sędzia Ponikowski uzasadniał wymierzenie kary porządkowej Braunowi koniecznością dbania o autorytet "wymiaru sprawiedliwości". Znam przyzwoitszy sposób na wypracowanie sobie szacunku: wystarczy orzekać uczciwie, stosując prawo równą miarką. W jednym z moich procesów przeciwko ZUS-owi postąpiła tak sędzia Bożena Rejment-Ponikowska. Czyżby żona Ryszarda?