piątek, 11 lipca 2014

Znajomy szachista prezesem tonącego Ganta

   Zaskoczyła mnie ta informacja. Dowiedziałem się, że przed kilkoma dniami - dokładnie 7.07.2014 - prezesem zarządu bankrutującej właśnie wrocławskiej spółki akcyjnej Gant Development został Marcin Kamiński.

   Znam go (i jego rodziców też) z czasów, gdy ten 37-letni dziś sympatyczny dżentelmen był jeszcze dzieckiem i osiągał olbrzymie sukcesy sportowe. Dwukrotnie - w 1989 i 1991 - zdobywał indywidualne mistrzostwo świata juniorów w szachach w grupach wiekowych do lat 12 i 14, zaś w 1996 otrzymał dożywotni tytuł arcymistrza.

   Mimo takich wspaniałych wyników, Kamiński zrezygnował z kariery zawodniczej. Wolał zacząć studia. Ukończył najpierw finanse i bankowość na Akademii Ekonomicznej w rodzinnym Wrocławiu, a następnie informatykę i inżynierię oprogramowania na University of Texas w Dallas. W USA związał się z rynkiem kapitałowym. M.in. tworzył modele inwestycyjne i „rozwijał automatyczne systemy do handlu w czasie rzeczywistym” (cytat z opublikowanego w internecie komunikatu Komisji Nadzoru Finansowego). Po powrocie przed 5 laty do Polski, pełnił różne funkcje menedżerskie w Gancie aż do upadłości tej firmy.

   Znawcy przekrętów przyrównują ją do Amber Gold. Słusznie czy bezzasadnie - nie wiem, bo nie znam się na robieniu biznesu z jego prawno-etycznymi sekretami. Niemniej nie potrafię zrozumieć Marcina, którego obecna prezesura kojarzy się mi z dowodzeniem na tonącym Titanicu. Chyba że zadecydowała nie tylko służbowa lojalność wobec założyciela Ganta - Grzegorza Antkowiaka, skądinąd też szachisty o ponadprzeciętnym poziomie gry…