Tekst archiwalny
W internecie trafiłem na publikację z wrocławskiego dodatku „Gazety
Wyborczej” z 19.02.2008, zatytułowaną „Nasz Czytelnik wygrał wojnę z ZUS”. To
akurat nie o mnie, tylko o Piotrze K. ZUS naliczył mu odsetki za zwłokę w
wypłacie renty. Nie chciał, ale po wyroku sądowym - musiał.
- Jak pan to zrobił? - zdziwiła się jedna z urzędniczek w ZUS.
Stwierdziła ona - opisuje „GW” - że całe życie tam pracuje i jeszcze nie
słyszała, żeby ktoś odsetki wywalczył.
No, lekka przesada. Ja w tymże wrocławskim ZUS-ie wywalczyłem odsetki
wyrokiem sądowym z 25.10.2007.
Bliższa rzeczywistości jest cytowana w publikacji Iwona Kowalska,
pełniąca obciachową dla szanującego się dziennikarza funkcję rzecznika tej
instytucji (stoczyła się tam z radia publicznego).
- Rzeczywiście na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje, gdy
wypłacaliśmy odsetki – przyznała.
W jednym z komentarzy pod artykułem trafia w sedno internauta o ksywie
„Wielki Czarownik”:
„Problemem jest brak personalnej odpowiedzialności urzędników za swe
działania. Jakby za takie coś jeden czy drugi pierdzistołek dostał solidną
grzywnę czy nawet poszedł do ciupy, to by to towarzystwo zaczęło pracować jak
należy!”.
Co prawda, to prawda. I dlatego wciąż walczę, by winni skandalu z bezprawnym
odmawianiem mi świadczenia przedemerytalnego i odsetek za zwłokę w jego
wypłacie ponieśli odpowiedzialność karną.
05.2008