czwartek, 3 lipca 2014

Debilizm albo sabotaż

Tekst archiwalny

   Wciąż zastanawiam się nad zdiagnozowaniem postępowania funkcjonariuszy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, którzy długotrwale represjonowali mnie na podstawie przepisu premiującego aktywność zawodową bezrobotnego. Debilizm to, czy sabotaż? Albo-albo. A może jedno i drugie naraz?

   Według policji, prokuratury i sądów, funkcjonariusze ZUS popełnili rażący błąd, który naprawili dopiero po przeszło 9 miesiącach szykanowania mnie i po mojej intensywnej akcji uświadamiania im ich oczywistej pomyłki. Z takiego punktu widzenia byłby to debilizm, który charakteryzuje się - jak wiadomo - niemożnością logicznego rozumowania na elementarnym poziomie.

   Ja uważam, że ci prominentni urzędnicy (konkretnie Antoni Malaka, Danuta Marciniszyn i Anna Kapucińska oraz Aleksandra Wiktorow, Paweł Wypych, Sylwester Rypiński, Wanda Pretkiel i Halina Wolińska) działali na szkodę nie tylko moją, lecz także reprezentowanego przez siebie państwa, dezorganizując jego politykę prozatrudnieniową. Mielibyśmy tu zatem do czynienia z sabotażem, przestępstwem przekroczenia uprawnień.

   Sami funkcjonariusze ZUS twierdzą, że wspólnie - zarówno ja, jak i oni - staliśmy się ofiarami bubla prawnego, wyprodukowanego przez parlamentarzystów. Sęk w tym, że sporny artykuł 2 ustawy o świadczeniach przedemerytalnych nie jest niespójny czy wadliwy; to jego interpretacja przez urzędników jest szokująco bezsensowna - sprzeczna m.in. z konstytucyjnym zakazem dyskryminacji (zwłaszcza z powodu utrzymywania się nie z zasiłku dla bezrobotnych z budżetu państwa, lecz z płacy za pracę!), wiodąca wprost do jakże zasadnego oskarżenia o debilizm lub sabotaż.

   Spór trwa. Jestem przekonany, że winni tego skandalu nie powinni pozostać bezkarni.

04.2008