niedziela, 22 czerwca 2014

Jeśli nie dziennikarze i blogerzy, to kto?

   Uważam, że radosną twórczość orzeczniczą aparatczyków tzw. wymiaru sprawiedliwości, sprzeczną ze sobą i szkodliwą społecznie, trzeba dokumentować w publikatorach "po nazwisku". Daję zresztą temu wyraz w swoim blogu.

   Sędziowie są przecież funkcjonariuszami publicznymi i jako tacy nie powinni pozostawać anonimowi. Zwłaszcza wtedy, gdy wyrokują w imieniu RP wedle własnego widzimisię. Kiedy uzurpują sobie niezawisłość od rozumu, rozsądku i przyzwoitości. A czasem - jak choćby w sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS - demonstrują również antykonstytucyjną, wręcz przestępczą samowolkę.

   Ponieważ sędziowie funkcjonują w naszym "państwie prawnym" poza jakąkolwiek kontrolą społeczną, szczególnie ważna rola recenzenta ich pracy przypada reprezentantom opinii publicznej: dziennikarzom i blogerom.

   Bo jeśli nie my, to kto ma nie pozwalać na utratę kontaktu trzeciej (i każdej innej) władzy z rzeczywistością? Jeszcze bardziej zdeprawowani politycy? I jeśli nie dawać medialnego odporu teraz, to kiedy? Gdy rozzuchwaleni swą bezkarnością służbiści Temidy staną się najgroźniejszymi terrorystami demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego?