Dwa poniższe archiwalne teksty z mojego bloga dzielą zaledwie dwa miesiące, a jakże się różnią opinią o sędziach… W
międzyczasie zmieniłem zdanie po uświadomieniu mi przez funkcjonariuszki tzw.
wymiaru sprawiedliwości faktu istnienia zadziwiająco nieodpowiedzialnego,
niezwykle korupcjogennego przepisu ustawowego.
BRONIĘ
SĘDZIÓW!
Nie
przyłączam się do chóru Polaków, którzy w sondażach opinii publicznej zarzucają
sędziom m.in. poważne skorumpowanie. Może jestem naiwniakiem, ale jednak nie
wierzę w ich masową przekupność (w bezrozumność niektórych reprezentantów sądów
rejonowych - owszem). Podejrzewam, że są oni ofiarami stereotypu, że jak się im
nie da w łapę, to się niczego nie wygra. Handlowanie wyrokami byłoby dla nich -
moim zdaniem - zbyt dużym ryzykiem, niewartym potencjalnych korzyści
finansowych czy materialnych.
Zgadzam
się natomiast z dość powszechnym mniemaniem o skorumpowaniu innych
przedstawicieli środowiska prawniczego: prokuratorów i - zwłaszcza - adwokatów.
Śmiem nawet twierdzić, że to głównie mecenasi "pracują" na złą opinię
o sędziach, sugerując w kontaktach z klientami "załatwienie sprawy"
pod warunkiem przekazania orzekającemu "dowodu wdzięczności".
BÓG
I BLOG ŚWIADKAMI: BYŁEM POŻYTECZNYM IDIOTĄ
Bóg
(jeśli jest) i ten blog (coś namacalnego) mogą poświadczyć, że jeszcze niedawno
zżymałem się na sondaże opinii publicznej, z których wynikało, iż przekonanie
obywateli o korupcji wśród funkcjonariuszy polskiego wymiaru sprawiedliwości
jest dość powszechne. Krzywdzący stereotyp - wierzyłem szczerze i… wyszedłem,
zdaje się, na pożytecznego idiotę.
Z
dotychczasowej naiwności zostałem wyleczony zdankiem pomieszczonym w wyroku z
29.04.2009, w którym Elżbieta Sobolewska-Hajbert, Anna Kuczyńska i Izabela Bamburowicz
z Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, uzasadniając
uszczęśliwienie mnie za - oczywiste nawet dla nich - bezprawie ZUS jedynie zadośćuczynieniem na kwotę zaledwie 3 tys. zł, niższą od obowiązkowych opłat
procesowych, napisały czarno na białym: "Wysokość świadczenia
przyznawanego na podstawie art. 448 k.c. ma charakter ocenny, stąd też sądy w
instancjach merytorycznych mają stosunkowo spory zakres swobody sędziowskiej
przy jego określaniu". Kto nie w ciemię bity, ten po przeczytaniu czegoś
takiego aluzju poniał.
Wygląda
na to, że z prawnikami trzeba umieć żyć i korzystać z ich pomocy - nie za
darmo, ma się rozumieć. Nie dasz (przynajmniej "załatwiającemu
sprawę" adwokatowi) - nie dostaniesz. Sędziowie, powołując się na artykuł
448 Kodeksu cywilnego: "W razie naruszenia dobra osobistego sąd może
przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem
zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę" - uświadomią ci, jak
wiele (na szczęście nie wszystko) zależy od ich widzimisię. Pewni własnej
bezkarności, nie zważając na elementarny obiektywizm i zwyczajną uczciwość,
lekceważąc nawet swoją konstytucyjną podległość ustawom i żądając udowodnienia
prób ich pogwałcenia(!) - upokorzą cię, ofiarę ZUS-owskiego bezprawia,
"zadośćuczynieniem" niewyrównującym nawet kosztów procesu.
A
nadzorująca Sobolewską-Hajbert, Kuczyńską i Bamburowicz wiceprezes [obecnie
prezes] Sądu Okręgowego we Wrocławiu, członek Krajowej Rady Sądownictwa Ewa
Barnaszewska zagrozi zbuntowanemu poszkodowanemu, że naruszanie przez niego
powagi wymiaru sprawiedliwości "może pociągać za sobą odpowiedzialność
karną". Czyli morda w kubeł i nie podskakuj, bo pożałujesz życia w
wirtualnym państwie prawa i zarazem coraz bardziej realnym państwie
zdeprawowanych prawników.
Bójcie
się Kafki i Mrożka!