Miałem ci ja w internetowym Salonie24
drugiego bloga, zatytułowanego aluzyjnie „Polish jokes”, z tekstami
podpisywanymi autoironicznie „Autorytet oralny”. I jak poprzedni, też został właśnie
ocenzurowany.
Cyrk zaczął się od opublikowania 5.05.2014 w
„Polish jokes” tego felietoniku:
_____
Jak robić z siebie pośmiewisko
Redaktor Bogna Janke nie jest blondynką z
niewybrednych dowcipasów. Jest szefową portalu publicystycznego Salon24. Jako
taka ocenzurowała w całości - gwałcąc konstytucyjne prawo obywatela do
wyrażania swoich poglądów - „Blog weredyka” Adama Kłykowa. Bo uznała, że
udokumentowane zarzucanie Ewie Barnaszewskiej, prezes Sądu Okręgowego we
Wrocławiu, iż przyzwala ona nadzorowanym przez nią sędziom na orzekanie
niezawiśle od ustaw, narusza dobra osobiste tej - muszącej się przecież liczyć
z publiczną krytyką działalności służbowej - funkcjonariuszki państwowej.
Redaktor Bogna Janke nigdy nie była blondynką
w niewybrednych dowcipasów. Była - jak właśnie odkryłem harcując po internecie -
kandydatką na radną. W notce o „grandzie w Konstancinie”, opublikowanej 22.11.2010
na forum Salonu24, opisała, dlaczego nie mogła zagłosować na samą siebie i w
konsekwencji przegrała. Ponieważ o tym, że prowadziła kosztowną kampanię w nie
swoim okręgu, dowiedziała się dopiero w wyborczy, niedzielny poranek.
Ha, ha, ha! Cha, cha, cha!
_____
Znający salonowe obyczaje internauta o ksywie
Chigurch wtrącił w okienku komentarzowym: „Zwiną, nie zwiną…”. Na co ja: „Też
jestem ciekaw :)”. I chyba tylko ta krótka wymiana zdań sprawiła, że ten tekst był tam do przeczytania jeszcze ponad dobę.
Nazajutrz, 6.05.2014, opublikowałem w „Polish
jokes” taki felietonik:
_____
Rozumiem strach Bogny Janke przed sądową samowolką
Szefowa Salonu24 - Bogna Janke w pewnością
wie, w jakim „demokratycznym państwie prawnym” żyje. Dlatego nie dziwię się, że
uwzględniając imponderabilia ocenzurowała (likwidując w całości!) „Blog
weredyka” Adama Kłykowa po donosie (nie wiadomo dokładnie, czyim) o rzekomym
naruszeniu przez autora (występującego jawnie pod własnym imieniem i
nazwiskiem) dóbr osobistych prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - Ewy
Barnaszewskiej, krytykowanej przez niego głównie za przyzwalanie nadzorowanym
sędziom na wyrokowanie niezawiśle od litery ustaw.
Nie podzielam decyzji Bogny Janke, ale
rozumiem jej dylemat. Zapewne sam bym się zeszmacił, gdybym miał do wyboru:
albo zakneblować zwykłego obywatela i pogwałcić gwarantowaną mu przez
konstytucję wolność wyrażania swoich poglądów, albo liczyć się z realną groźbą
zniszczenia rodzinnego biznesu przez wszechmogących sędziów - niekontrolowanych
przez nikogo spoza ich własnej sitwy i kompletnie bezkarnych w swej
orzeczniczej samowolce.
_____
Tym razem władcy Salonu24 zareagowali niezwłocznie,
najpierw utrudniając dostęp internautów do zawartości „Polish jokes”. Odnotowałem
to w komentarzu: „No proszę, nie minęło pół godzinki, a już cały ten mój blog
został zwinięty. Dziękować Bognie Janke i jej towarzyszom, że niewywalony od
razu w kosmos”.
Aliści co się odwlecze, to nie uciecze. Po
niespełna godzinie zniknął jak kamfora najnowszy z felietoników.
Skwitowałem ów fakt mejlem do szefowej
Salonu24: „Przed chwilą zauważyłem usunięcie notki "Rozumiem strach Bogny
Janke przed sądową samowolką". Nie ma Pani odruchów wymiotnych na swój
widok?”.
Odpowiedzią na pytanko było - jeszcze tego samego dnia - skasowanie „Polish
jokes” z całą jego zawartością. Rzygać mi się chce na samą myśl o cenzorach,
przy których ci PRL-owscy mogliby być wzorcami uczciwości…