czwartek, 8 maja 2014

Prawda w oczy kole

   Miałem ci ja w internetowym Salonie24 drugiego bloga, zatytułowanego aluzyjnie „Polish jokes”, z tekstami podpisywanymi autoironicznie „Autorytet oralny”. I jak poprzedni, też został właśnie ocenzurowany.

    Cyrk zaczął się od opublikowania 5.05.2014 w „Polish jokes” tego felietoniku:
_____
Jak robić z siebie pośmiewisko

   Redaktor Bogna Janke nie jest blondynką z niewybrednych dowcipasów. Jest szefową portalu publicystycznego Salon24. Jako taka ocenzurowała w całości - gwałcąc konstytucyjne prawo obywatela do wyrażania swoich poglądów - „Blog weredyka” Adama Kłykowa. Bo uznała, że udokumentowane zarzucanie Ewie Barnaszewskiej, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, iż przyzwala ona nadzorowanym przez nią sędziom na orzekanie niezawiśle od ustaw, narusza dobra osobiste tej - muszącej się przecież liczyć z publiczną krytyką działalności służbowej - funkcjonariuszki państwowej.

   Redaktor Bogna Janke nigdy nie była blondynką w niewybrednych dowcipasów. Była - jak właśnie odkryłem harcując po internecie - kandydatką na radną. W notce o „grandzie w Konstancinie”, opublikowanej 22.11.2010 na forum Salonu24, opisała, dlaczego nie mogła zagłosować na samą siebie i w konsekwencji przegrała. Ponieważ o tym, że prowadziła kosztowną kampanię w nie swoim okręgu, dowiedziała się dopiero w wyborczy, niedzielny poranek.

   Ha, ha, ha! Cha, cha, cha!
_____

  Znający salonowe obyczaje internauta o ksywie Chigurch wtrącił w okienku komentarzowym: „Zwiną, nie zwiną…”. Na co ja: „Też jestem ciekaw :)”. I chyba tylko ta krótka wymiana zdań sprawiła, że ten tekst był tam do przeczytania jeszcze ponad dobę.

   Nazajutrz, 6.05.2014, opublikowałem w „Polish jokes” taki felietonik:
_____

Rozumiem strach Bogny Janke przed sądową samowolką

   Szefowa Salonu24 - Bogna Janke w pewnością wie, w jakim „demokratycznym państwie prawnym” żyje. Dlatego nie dziwię się, że uwzględniając imponderabilia ocenzurowała (likwidując w całości!) „Blog weredyka” Adama Kłykowa po donosie (nie wiadomo dokładnie, czyim) o rzekomym naruszeniu przez autora (występującego jawnie pod własnym imieniem i nazwiskiem) dóbr osobistych prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - Ewy Barnaszewskiej, krytykowanej przez niego głównie za przyzwalanie nadzorowanym sędziom na wyrokowanie niezawiśle od litery ustaw.

   Nie podzielam decyzji Bogny Janke, ale rozumiem jej dylemat. Zapewne sam bym się zeszmacił, gdybym miał do wyboru: albo zakneblować zwykłego obywatela i pogwałcić gwarantowaną mu przez konstytucję wolność wyrażania swoich poglądów, albo liczyć się z realną groźbą zniszczenia rodzinnego biznesu przez wszechmogących sędziów - niekontrolowanych przez nikogo spoza ich własnej sitwy i kompletnie bezkarnych w swej orzeczniczej samowolce.
_____

   Tym razem władcy Salonu24 zareagowali niezwłocznie, najpierw utrudniając dostęp internautów do zawartości „Polish jokes”. Odnotowałem to w komentarzu: „No proszę, nie minęło pół godzinki, a już cały ten mój blog został zwinięty. Dziękować Bognie Janke i jej towarzyszom, że niewywalony od razu w kosmos”.

   Aliści co się odwlecze, to nie uciecze. Po niespełna godzinie zniknął jak kamfora najnowszy z felietoników.

   Skwitowałem ów fakt mejlem do szefowej Salonu24: „Przed chwilą zauważyłem usunięcie notki "Rozumiem strach Bogny Janke przed sądową samowolką". Nie ma Pani odruchów wymiotnych na swój widok?”.

   Odpowiedzią na pytanko było - jeszcze tego samego dnia - skasowanie „Polish jokes” z całą jego zawartością. Rzygać mi się chce na samą myśl o cenzorach, przy których ci PRL-owscy mogliby być wzorcami uczciwości…