Przepis
na prawniczy debilizm. Daj niepełnosprawnemu intelektualnie kodeksy: cywilny i
postępowania cywilnego, upoważniając go do ich stosowania w imieniu RP. On je
przeczyta, a może nawet wykuje na pamięć. Niewiele jednak z nich zrozumie, z
braku zdolności do kojarzenia faktów i logicznego myślenia. A już zupełnie nie
uzmysłowi sobie, że podczas rozstrzygania każdego sporu z osobna należy też
uwzględnić literę ustaw dotyczących meritum danej sprawy.
Przepis
na prawniczy bandytyzm. Daj potencjalnemu przestępcy immunitet i możliwość
niekontrolowanego orzekania w imieniu państwa. Wykorzysta to, urzeczywistniając
hasło: "Prawo to ja!". Wyrokując o cudzych losach z poczuciem
absolutnej bezkarności i boskiej władzy, zademonstruje pokazową samowolkę i
hucpiarską niezawisłość od ustaw niebędących kodeksami. Z psychopatycznym
upodobaniem zajmie się upodlaniem osób już wcześniej pokrzywdzonych przez
innych bezprawnie postępujących funkcjonariuszy publicznych. Może przy tym
liczyć na solidarne przyzwolenie prezesa sądu, rzecznika dyscyplinarnego
sędziów i innych wyżej usytuowanych w służbowej hierarchii członków swojej
mafii.
Z
obu testów zwolniłbym niektórych wrocławskich funkcjonariuszy tzw. wymiaru
sprawiedliwości, z Anną Sobczak, Elżbietą Sobolewską-Hajbert, Grażyną Josiak i
recydywistką Urszulą Kubowską-Pieniążek na czele. W razie czego mogę
poświadczyć, że oni już te egzaminy zdali w zawodowej praktyce, załatwiając
odmownie moje roszczenie odszkodowawcze za udokumentowane z dokładnością do
jednego grosza straty finansowe, poniesione na skutek nielegalnych decyzji
urzędników ZUS.