Wnioskowałem
o wznowienie postępowania w sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS
dwukrotnie.
Pierwszą
skargę sędzie Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu:
Urszula Kubowska-Pieniążek (przewodnicząca składu orzekającego) oraz Beata
Stachowiak i Ewa Gorczyca załatwiły odmownie stwierdzając, że niezastosowanie,
wbrew konstytucyjnemu obowiązkowi, przepisów ustawowych przez ich koleżanki po
fachu: Annę Sobczak, Elżbietę Sobolewską-Hajbert, Annę Kuczyńską i Izabelę
Bamburowicz nie jest wystarczającą podstawą do powtórki procesu.
Ponowną
skargę sędziowie z tegoż wydziału: Grażyna Josiak (przewodnicząca) oraz
Kubowska-Pieniążek i Czesław Chorzępa też uznali za niedopuszczalną, ponieważ
prawomocny wyrok Sądu Najwyższego w sprawie o sygnaturze I UK 82/10, na który
się powołałem, zapadł później niż prawomocny wyrok SO we Wrocławiu z
29.04.2009, przyznający mi jedynie symboliczne zadośćuczynienie i ani grosza
należnego odszkodowania.
Zauważy
ktoś: no i o co ci chodzi? Przecież prawo nie działa wstecz!
Tak,
ale…
Wspomniany
wyrok SN, podzielający moją interpretację przepisów dotyczących meritum sporu z
ZUS-em, oznaczał przegranie sprawy przez obywatela, który się poskarżył na sądy
niższej instancji. Nieszczęśnik stał się ofiarą ustawowej normy, że świadczenia
przedemerytalnego nie dostanie ten, kto mając status bezrobotnego podjął
jakąkolwiek legalną ("na czarno" może, byle się nie dał złapać!)
pracę zarobkową.
Wyrok
SO we Wrocławiu z 29.04.2009 w mojej sprawie ma co prawda datę wcześniejszą niż
wyrok SN w sprawie tamtego obywatela, ale ma zarazem datę późniejszą od
rozpatrzonych i uznanych przez SN za trafne wyroków sądów niższej instancji (do
inteligentnych inaczej funkcjonariuszy tzw. wymiaru sprawiedliwości: zrozumieliście
różnicę, czy trzeba wyjaśniać bardziej łopatologicznie?). A zatem ja nie
żądałem zadziałania prawa wstecz, lecz naprawienia ewidentnego błędu, będącego
wręcz przestępstwem przekroczenia uprawnień przez Sobczak, Sobolewską-Hajbert,
Stachowiak i Gorczycę, bo póki co, to one niezawisłe od ustaw nie są.
Dzięki
wymienionym tu wrocławskim sędziom - ośmiu damom i jednemu dżentelmenowi -
prawniczy debilizm i bandytyzm osiągnął swoje apogeum.
Czymże
bowiem innym było domaganie się ode mnie, abym chcąc dostać odszkodowanie
udowodnił, że próbowałem podjąć pracę zarobkową w czasie, w którym musiałem
utrzymywać status bezrobotnego? Gdybym to zrobił, naruszyłbym przepisy i tym
samym całkowicie pozbawił siebie prawa do - bezprawnie przez ZUS blokowanego -
świadczenia przedemerytalnego.
A
wtedy nie miałbym czego szukać nawet w Sądzie Najwyższym.