„Chciałem spytać, czy już wiesz, gdzie
będziesz próbowała się ukryć i uciec, bo chyba świadoma jesteś, że jak kundlowi
zdejmiemy ochronę, to i z was nikt nie przeżyje”.
„Przekaż ryżemu kundlowi, że zostanie zabity
za mord smoleński. Ty bezrobotna dziwko też zostaniesz zabita i cała
wasza rodzina, bo ścierwo ryżego kundla musi być wytępione do pięciu
pokoleń”.
„Twoje bękarty zdechną, a ty zostaniesz
zabita [niecenzuralne słowo], rozszarpana na strzępy z całą rodziną.
Jesteście parszywym pomiotem smoleńskiego mordercy”.
To kilka z licznych esemesów z groźbami, jak
najbardziej karalnymi, których adresatką jest Katarzyna Tusk, córka Donalda i
Małgorzaty. Mama dokumentuje wszystkie, a tata - premier odczytał na
konferencji prasowej 15.04.2014 trzy z nich, ponoć nie najbardziej wulgarne,
nadające się do zacytowania.
Adresatami coraz liczniejszych pogróżek są
również sam szef rządu, jego żona, syn Michał, a nawet wnuki Mikołaj i Mateusz.
Podzielając niepokój i oburzenie rodziny
Tusków, nie mogę nie wtrącić swoich trzech groszy. Co mam sądzić o anonimie, który - zapewne za wiedzą i być może za przyzwoleniem sędzi Ewy Barnaszewskiej (prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu), jej
męża Bogusława (ławnika w warszawskim sądzie wojskowym w stanie wojennym) i córki Marty (radcy prawnego) - najpierw pomógł w ocenzurowaniu (zablokowaniu)
moich blogów na portalach Onet i Salon24, a następnie przysłał do mnie
9.03.2014 mejla z rozważaniami o moim pogrzebie i dwa dni później telefonicznie wzywał na policję.
Mam nadzieję, że Barnaszewscy uświadomili swojemu pożytecznemu idiocie niedopuszczalność zastraszania autora krytycznych
opinii o nich. Bo gdy o mejlu i telefonie anonima (czyżby Piotra Baranowskiego?) napisałem w nowym blogu - zamilkł...