czwartek, 17 kwietnia 2014

Kto zastrasza Tusków i... mnie

   „Chciałem spytać, czy już wiesz, gdzie będziesz próbowała się ukryć i uciec, bo chyba świadoma jesteś, że jak kundlowi zdejmiemy ochronę, to i z was nikt nie przeżyje”.

   „Przekaż ryżemu kundlowi, że zostanie zabity za mord smoleński. Ty bezrobotna dziwko też zostaniesz zabita i cała wasza rodzina, bo ścierwo ryżego kundla musi być wytępione do pięciu pokoleń”.

   „Twoje bękarty zdechną, a ty zostaniesz zabita [niecenzuralne słowo], rozszarpana na strzępy z całą rodziną. Jesteście parszywym pomiotem smoleńskiego mordercy”.

   To kilka z licznych esemesów z groźbami, jak najbardziej karalnymi, których adresatką jest Katarzyna Tusk, córka Donalda i Małgorzaty. Mama dokumentuje wszystkie, a tata - premier odczytał na konferencji prasowej 15.04.2014 trzy z nich, ponoć nie najbardziej wulgarne, nadające się do zacytowania.

   Adresatami coraz liczniejszych pogróżek są również sam szef rządu, jego żona, syn Michał, a nawet wnuki Mikołaj i Mateusz.

   Podzielając niepokój i oburzenie rodziny Tusków, nie mogę nie wtrącić swoich trzech groszy. Co mam sądzić o anonimie, który - zapewne za wiedzą i być może za przyzwoleniem sędzi Ewy Barnaszewskiej (prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu), jej męża Bogusława (ławnika w warszawskim sądzie wojskowym w stanie wojennym) i córki Marty (radcy prawnego) - najpierw pomógł w ocenzurowaniu (zablokowaniu) moich blogów na portalach Onet i Salon24, a następnie przysłał do mnie 9.03.2014 mejla z rozważaniami o moim pogrzebie i dwa dni później telefonicznie wzywał na policję.

   Mam nadzieję, że Barnaszewscy uświadomili swojemu pożytecznemu idiocie niedopuszczalność zastraszania autora krytycznych opinii o nich. Bo gdy o mejlu i telefonie anonima (czyżby Piotra Baranowskiego?) napisałem w nowym blogu - zamilkł...