czwartek, 6 marca 2014

Salon24 i Blog.pl cenzurują pod dyktando sędzi Barnaszewskiej

   Czy w „demokratycznym państwie prawnym”, w którym wolność słowa gwarantuje obywatelom konstytucja, możliwe jest ocenzurowanie wielotematycznego bloga w całości? Na podstawie nieskonkretyzowanego (bez wymienienia choćby tylko tytułów rzekomo niedozwolonych wpisów) zarzutu ujawnienia danych osobowych i naruszenia dóbr osobistych osób publicznych z jednej prawniczej rodziny?

   Jest możliwe jak najbardziej! Pod warunkiem, że doniesie o tym administratorom blogów rodzina Ewy Barnaszewskiej, będącej prezesem Sądu Okręgowego we Wrocławiu i członkiem Prezydium  Krajowej Rady Sądownictwa.

   Kierownictwo Salonu24 i Bloga.pl dało się zastraszyć i posłusznie spełniło jej „prośbę”. Wywaliło w kosmos wszystkie – również te chwalące polski „wymiar sprawiedliwości”! – moje teksty opublikowane w obu serwisach.

   Jestem emerytowanym dziennikarzem znającym prawo prasowe. W moim przekonaniu, pisząc o Ewie, Bogusławie i Marcie Barnaszewskich nie naruszyłem ich prawa do prywatności ani innych dóbr osobistych. Interesowali mnie oni wyłącznie jako osoby publiczne. A jak wiadomo, dane osobowe takowych nie podlegają bezwzględnej ochronie.

   W przypadku Ewy Barnaszewskiej recenzowałem jej co najmniej nieetyczne postępowanie w sprawie moich roszczeń finansowych za bezprawne (fakt bezsporny, stwierdzony przez sąd pracy) decyzje urzędników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

   Pisałem o bezkarnym – niekontrolowanym przez nikogo spoza sądowej sitwy – przyzwalaniu przez Ewę Barnaszewską na orzekanie przez nadzorowanych sędziów niezawiśle od litery ustaw: o świadczeniach przedemerytalnych oraz o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (to ewidentne przestępstwo przekroczenia uprawnień).

   Pisałem o awansowaniu przez Ewę Barnaszewską na przewodniczącą i zastępcę przewodniczącej Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu sędzi blokujących wznowienie procedury i zmianę absurdalnego wyroku (dostałem symboliczne zadośćuczynienie, bez odszkodowania), nie tylko nierekompensującego moich – wyliczalnych z dokładnością do jednego grosza – strat materialnych, lecz nawet niepokrywającego poniesionych kosztów procesu. 

   Pisałem o przyjęciu przez Ewę Barnaszewską zaproszenia na uroczystość jubileuszową we wrocławskim oddziale ZUS – instytucji bodaj najczęściej pozywanej do sądów przez pokrzywdzonych obywateli. 

    W przypadku męża Ewy Barnaszewskiej – Bogusława Barnaszewskiego – powtórzyłem za Instytutem Pamięci Narodowej, że w stanie wojennym był ławnikiem w sądzie wojskowym. 

   Natomiast w przypadku córki Ewy i Bogusława Barnaszewskich – Marty Barnaszewskiej – wspomniałem o jej karierze radcy prawnego. 

    Podkreślałem, że jeśli w moich blogach są jakieś informacje nieprawdziwe, po ich wskazaniu jestem gotów natychmiast je sprostować lub usunąć. Zero reakcji. Przypuszczam, że Ewie Barnaszewskiej nie spodobały się nie tyle fakty nie do podważenia, ile moje opinie o niej. Domagając się ocenzurowania ocen, dokonała gwałtu na konstytucji.

   Zniknięcie moich blogów w serwisach Salon24 i Blog.pl  przypomina mi swą tajemniczością „Proces” Franza Kafki. Dowodzi istnienia w III RP decyzyjnej samowolki pod dyktando prominentnej funkcjonariuszki tzw. wymiaru sprawiedliwości.

----------

   Powyższy tekst przesłałem - jako "Skargę na cenzurowanie" - do prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska i rzecznika praw obywatelskich Ireny Lipowicz.