Możesz się od niej dowiedzieć, jaka jest
geneza słowa „hejt” i co ma ono wspólnego nie tyle z „nienawiścią” po
angielsku, ile z tubylczym woźnicą powożącym bryczką. Słychać to na
upublicznionym nagraniu z sali sądowej (https://youtu.be/k1yQkPnUsuM).
Dowiesz się z niego, że sędzia Jabłońska
sprawdzała znaczenie wyrazu „hejt” w słowniku języka polskiego pod redakcją
Witolda Doroszewskiego. I stwierdziła wszem wobec, że jest to coś z repertuaru
woźnicy, poganiającego swoje konie okrzykami „hejta!” i „wiśta!” (o
"wio!" już nie wspomniała).
Przypomnę, że lingwista Doroszewski, na
którego funkcjonariuszka tzw. wymiaru sprawiedliwości się powołuje, zmarł w
roku 1976. Wtedy jeszcze nikt w Polsce nie miał pojęcia o internecie, a tym
bardziej o hejtowaniu (obraźliwym i zwykle agresywnym komentowaniu) w nim.
Radzę opóźnionej w rozwoju – językoznawczo,
ma się rozumieć – sędzi Jabłońskiej, aby nie błądziła i nie sprawdzała u
Doroszewskiego hasła „komórka”. Znajdzie tam wprawdzie cztery różne znaczenia
tego wyrazu, ale ani słowa o telefonie…