Np. nie stać mnie na wyrozumiałość w
stosunku do urzędników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, którzy w latach
2007-2008 próbowali w mojej sprawie zastosować przepis promocyjny w celu
restrykcyjnym! Musiałem się z nimi procesować, bo za swoją legalną aktywność
zawodową zostałem „nagrodzony” zablokowaniem (na około 9 miesięcy, do wykonania
wyroku) wypłat należnego świadczenia przedemerytalnego.
Nie stać mnie też na pojednanie z sędziami,
którzy z kolei przyznali mi wprawdzie zadośćuczynienie za naruszenie przez ZUS
dóbr osobistych, ale odmówili jakiegokolwiek odszkodowania za wyliczalne co do
grosza straty finansowe. Bo – jak uzasadnili – nie próbowałem podjąć pracy w
okresie… ustawowego zakazu jej wykonywania choćby za symboliczną złotówkę!
Moje umiejętności konsyliacyjne ograniczają
się w obu przypadkach do dania urzędnikom ZUS i sędziom możliwości wyboru, kim
w istocie się okazali: prawniczymi debilami, czy nadużywającymi władzy
przestępcami. Jedno i drugie ich dyskwalifikuje.