Żarty żartami, ale wypadałoby też coś na poważnie.
Co Andrzej Duda może i powinien zrobić, aby stał się również moim prezydentem? Przede
wszystkim - przeprosić za socjalne obietnice, nierealne do urzeczywistnienia bez
wzrostu podatków. Po czym popracować nad czymś, co dochodów uczciwych obywateli
i zasobów kasy publicznej nie uszczupli.
Marzy mi się mianowicie, aby prawnik Andrzej
Duda, przedstawiciel partii z prawem (i sprawiedliwością!) w nazwie, wespół z
prawnikiem Januszem Wojciechowskim, tak wrażliwym w blogosferze na ludzką
krzywdę, sprawili, by Polska stała się „demokratycznym państwem prawnym”
(artykuł 2 Konstytucji RP) nie tylko teoretycznie. By obywatele poszkodowani
przez funkcjonariuszy publicznych poczuli wreszcie w praktyce, że prezydent jest
razem z ofiarami urzędniczej hucpy, a nie przeciwko nim, jak to się działo za
panowania Bronisława Komorowskiego (bardziej od jego licznych gaf zapamiętam mu
słowa: „Wara komukolwiek od wtrącania się w to, jak pracują sądy”).