poniedziałek, 25 maja 2015

Papierek lakmusowy bez rujnowania budżetu

   Naród (ten głosujący) wybrał mi beze mnie Andrzeja Dudę na prezydenta RP. Z wolą suwerena (jak tą z nieba) zawsze zgadzać się trzeba. Proszę zauważyć, że na razie, „dzień po”, nic naprawdę ważnego się nie zmieniło. Po niedzieli mamy poniedziałek, zupełnie jak za Bronisława Komorowskiego.

   Żarty żartami, ale wypadałoby też coś na poważnie. Co Andrzej Duda może i powinien zrobić, aby stał się również moim prezydentem? Przede wszystkim - przeprosić za socjalne obietnice, nierealne do urzeczywistnienia bez wzrostu podatków. Po czym popracować nad czymś, co dochodów uczciwych obywateli i zasobów kasy publicznej nie uszczupli.

   Marzy mi się mianowicie, aby prawnik Andrzej Duda, przedstawiciel partii z prawem (i sprawiedliwością!) w nazwie, wespół z prawnikiem Januszem Wojciechowskim, tak wrażliwym w blogosferze na ludzką krzywdę, sprawili, by Polska stała się „demokratycznym państwem prawnym” (artykuł 2 Konstytucji RP) nie tylko teoretycznie. By obywatele poszkodowani przez funkcjonariuszy publicznych poczuli wreszcie w praktyce, że prezydent jest razem z ofiarami urzędniczej hucpy, a nie przeciwko nim, jak to się działo za panowania Bronisława Komorowskiego (bardziej od jego licznych gaf zapamiętam mu słowa: „Wara komukolwiek od wtrącania się w to, jak pracują sądy”).