niedziela, 21 grudnia 2014

Dwa grosze w sprawie sędziego Raczkowskiego (i nie tylko)

   Chciałem zrobić wyjątek od reguły i zacytować publikację Macieja Lisowskiego „Jak sędziowie na przekór ministrom kolegę obronili” (czytaj poprzedni tekst „Sędzia ponad prawem”) bez słowa komentarza. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wtrącił swoich, jeśli nawet nie trzech, to przynajmniej dwóch groszy choćby nazajutrz.

   Na miejscu marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego i innych posłów, przyłapanych na kasowaniu publicznych pieniędzy za fikcyjne „kilometrówki”, życzyłbym sobie, aby z takich przekrętów rozliczał mnie sędzia - karnista, pułkownik Piotr Raczkowski, który za forsę podatników wykorzystywał samochód służbowy do celów prywatnych. Rozgrzeszenie (pardon – uniewinnienie) miałbym jak w banku (jeszcze niezbankrutowanym).

   A usadowienie płk. Raczkowskiego na stolcu wiceprzewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa dziwi mnie mniej niż np. członkostwo w tymże konstytucyjnym organie państwowym prezesa Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu - Andrzeja Niedużaka. Dżentelmena, który w sprawie moich roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nawet nie próbował przeciwstawić się orzekaniu przez nadzorowanych sędziów niezawiśle od litery ustaw dotyczących meritum sporu.