Kontrowersyjny polityk showman Janusz Palikot, poseł rządzącej Platformy Obywatelskiej, wybraniec narodu do Sejmu, stanowi w nim prawo. Bywa, że głupie, niemniej obowiązujące wszystkich obywateli Polski bez wyjątku, a więc tego parlamentarzystę również.
Poseł Palikot może czuć się uprzywilejowany, gdyż przewodniczy ponadto sejmowej
komisji „Przyjazne państwo”, inwentaryzującej od blisko roku prawne buble,
które jego poprzednicy i poniekąd on sam uchwalili. Na razie rubryka: „nonsensy
zlikwidowane” jest wciąż kompletnie pusta, bo z biurokracją nikomu (wiem coś o
tym) łatwo się nie wygrywa.
Tenże poseł Palikot postanowił z premedytacją postąpić nielegalnie, zabierając
się do malowania elewacji swojej zabytkowej kamienicy na lubelskiej starówce
bez spełnienia wszystkich wymogów prawa budowlanego. Uważa bowiem niektóre
zawarte w nim przepisy za absurdalne.
Palikota zirytowało, że aby mógł ponownie pomalować należący do niego zabytek
(na identyczny kolor, jak dotychczas), powinien najpierw załatwić m.in.
pozwolenie na budowę i nowy projekt architektoniczny (mimo posiadania już
takiego samego sprzed kilku lat). A po przedłożeniu w magistracie kompletu dokumentów,
liczących w sumie co najmniej paręset stron, urząd miałby ponad dwa miesiące na
decyzję, pozytywną lub negatywną.
Palikot z rozbrajającą szczerością oświadczył publicznie, że pogwałcenie
takiego „idiotycznego prawa” opłaca się mu bardziej niż jego przestrzeganie. Za
samowolę budowlaną grozi kara grzywny do 10 tys. zł, podczas gdy tylko projekt
architektoniczny kosztuje około 3-krotnie więcej!
Co ja sądzę o takim „państwie prawa”? Szkoda gadać i pisać!
Pointą niech będzie fakt, że na miejscu happeningu posła, oprócz zaproszonych
nań dziennikarzy, pojawił się niespodziewanie także powiatowy inspektor nadzoru
budowlanego. Obwieścił wszem i wobec, że malowanie zabytku przez Palikota jest…
jak najbardziej legalne: - To bieżąca konserwacja, a nie remont - uznał.
W tym konkretnym przypadku wystarczyła więc zgoda konserwatora zabytków,
którą Palikot miał. Czy jednak mógłby on liczyć na taki happy end swojej
demonstracji obywatelskiego nieposłuszeństwa, gdyby nie był posłem?
Żyjemy w ześwirowanym świecie, ale centrala tego wariatkowa znajduje się
najprawdopodobniej w Polsce.
08.2008