Jest wśród nich Karolina Stocka-Mycek, zastępca prokuratora rejonowego w
dzielnicy Psie Pole. Wmawia ona Adamowi H., że dochodzenie w sprawie
uszkodzenia ręki jego żony Honoraty przez lekarza ortopedę Patryka R. z
Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu umorzono zasadnie - z
„braku znamion czynu zabronionego”. Nie potrafi wyjaśnić zaginięcia pięciu płyt
CD ze zdjęciami rentgenowskimi, będącymi podstawowym dowodem wcześniejszego
prawidłowego złożenia przedramienia przez innych specjalistów z WSS. Przekonuje
o przesłuchaniu świadków wskazanych przez poszkodowaną, mimo że jej mąż nie
może się doszukać dokumentujących to protokołów.
Gdy przed sześciu laty ta sama prokurator była Karoliną Stocką i kierownikiem
działu śledczego Prokuratury Rejonowej w innej wrocławskiej dzielnicy -
Fabrycznej, odmówiła wszczęcia śledztwa po moim powtórnym zawiadomieniu o
popełnieniu przestępstwa przekroczenia uprawnień przez urzędników Zakładu
Ubezpieczeń Społecznych. Wtedy też stwierdziła „brak znamion czynu
zabronionego” w represjonowaniu mnie przez nich na podstawie przepisu
premiującego aktywność zawodową bezrobotnego. Owo ewidentne sabotowanie
polityki prozatrudnieniowej państwa uznała za „mieszczące się w granicach
prawa”!
Osiem miesięcy później Wydział Cywilny Odwoławczy Sądu Okręgowego we Wrocławiu
orzekł bezsporną bezprawność postępowania ZUS. Wyszło na to, że Stocka pomyliła
swoją rolę i zamiast ścigać przestępców na państwowych posadach - chroniła ich
przed odpowiedzialnością karną.
Wracając do sprawy Adama H. - poszedł on dalej niż ja. Doniósł na wrocławskich
prokuratorów do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W „zawiadomieniu o
uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa” napisał m.in., że śledczy z
Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia-Psiego Pola, prowadząc postępowanie w
sprawie narażenia Honoraty H. na bezpośrednie narażenie utraty życia lub
ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (przestępstwo z artykułu 160 paragraf 2 Kodeksu
karnego), dokonali matactwa, usuwając z dokumentacji dowody rzeczowe w postaci
wspomnianych pięciu płyt CD. Ponadto zignorowali sygnały o sfałszowaniu opinii
przez biegłych Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w
Szczecinie.
ABW nie poczuła się „organem właściwym” i przekazała zawiadomienie o
przestępstwie do miejscowej Prokuratury Apelacyjnej. Pół żartem, pół serio
oświadczyłem informującemu mnie o tym Adamowi H., że wkrótce trafi ono zapewne
do Stockiej-Mycek, która stwierdzi oczywistą bezzasadność skargi na nią i jej
współpracowników (skąd ja znam tę procedurę…).
Jakby mało było przekrętów prawniczych, wrocławscy prokuratorzy przekręcają też
nazwisko mojego znajomego. W urzędowej korespondencji występuje ono w trzech
wersjach. Na zwróconą śledczym przez Adama H. uwagę, ci zamiast wreszcie
wydrukować jego nazwisko w poprawnym brzmieniu - tylko wykreślali zabłąkane
literki ręcznie. Ot, kultura osobista.
14.10.2014