poniedziałek, 27 października 2014

Tak mataczą prokuratorzy

   Z wrocławianinem Adamem H. łączy mnie nie tylko imię, długoletnia znajomość i członkostwo w Stowarzyszeniu Dziennikarzy RP, lecz również nieustępliwość w walce z co najmniej nieetycznymi funkcjonariuszami publicznymi. Jak już blogowałem, rozeźlił się on szczególnie na śledczych.

   Jest wśród nich Karolina Stocka-Mycek, zastępca prokuratora rejonowego w dzielnicy Psie Pole. Wmawia ona Adamowi H., że dochodzenie w sprawie uszkodzenia ręki jego żony Honoraty przez lekarza ortopedę Patryka R. z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu umorzono zasadnie - z „braku znamion czynu zabronionego”. Nie potrafi wyjaśnić zaginięcia pięciu płyt CD ze zdjęciami rentgenowskimi, będącymi podstawowym dowodem wcześniejszego prawidłowego złożenia przedramienia przez innych specjalistów z WSS. Przekonuje o przesłuchaniu świadków wskazanych przez poszkodowaną, mimo że jej mąż nie może się doszukać dokumentujących to protokołów. 

   Gdy przed sześciu laty ta sama prokurator była Karoliną Stocką i kierownikiem działu śledczego Prokuratury  Rejonowej w innej wrocławskiej dzielnicy - Fabrycznej, odmówiła wszczęcia śledztwa po moim powtórnym zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa przekroczenia uprawnień przez urzędników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wtedy też stwierdziła „brak znamion czynu zabronionego” w represjonowaniu mnie przez nich na podstawie przepisu premiującego aktywność zawodową bezrobotnego. Owo ewidentne sabotowanie polityki prozatrudnieniowej państwa uznała za „mieszczące się w granicach prawa”!

    Osiem miesięcy później Wydział Cywilny Odwoławczy Sądu Okręgowego we Wrocławiu orzekł bezsporną bezprawność postępowania ZUS. Wyszło na to, że Stocka pomyliła swoją rolę i zamiast ścigać przestępców na państwowych posadach - chroniła ich przed odpowiedzialnością karną.

   Wracając do sprawy Adama H. - poszedł on dalej niż ja. Doniósł na wrocławskich prokuratorów do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W „zawiadomieniu o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa” napisał m.in., że śledczy z Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia-Psiego Pola, prowadząc postępowanie w sprawie narażenia Honoraty H. na bezpośrednie narażenie utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (przestępstwo z artykułu 160 paragraf 2 Kodeksu karnego), dokonali matactwa, usuwając z dokumentacji dowody rzeczowe w postaci wspomnianych pięciu płyt CD. Ponadto zignorowali sygnały o sfałszowaniu opinii przez biegłych Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

   ABW nie poczuła się „organem właściwym” i przekazała zawiadomienie o przestępstwie do miejscowej Prokuratury Apelacyjnej. Pół żartem, pół serio oświadczyłem informującemu mnie o tym Adamowi H., że wkrótce trafi ono zapewne do Stockiej-Mycek, która stwierdzi oczywistą bezzasadność skargi na nią i jej współpracowników (skąd ja znam tę procedurę…).

   Jakby mało było przekrętów prawniczych, wrocławscy prokuratorzy przekręcają też nazwisko mojego znajomego. W urzędowej korespondencji występuje ono w trzech wersjach. Na zwróconą śledczym przez Adama H. uwagę, ci zamiast wreszcie wydrukować jego nazwisko w poprawnym brzmieniu - tylko wykreślali zabłąkane literki ręcznie. Ot, kultura osobista.

14.10.2014