piątek, 31 października 2014

Co lub kto sprzyja lichwiarzowi: prawo czy sędziowie?

   Widziałem tę oszibkę na własne, kaprawe oczka. Ewa Barnaszewska, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, orzekając w jednej ze spraw w roli przewodniczącej, wystąpiła na autoryzowanym przez siebie urzędowym piśmie jako „Banaszewska”. Znałem niewypowiadających „r”, ale żeby ktoś pomijał „r” we własnym  nazwisku - ewenement! To jednak cosik poważniejszego niż błąd drukarski…

   Ową ciekawostkę pokazali mi dwaj wrocławianie Arkadiusz B. i Jerzy K., którzy skontaktowali się ze mną po natrafieniu w internecie na „Blog weredyka”. Łączy nas niezgoda na co najmniej dziwne decyzje wrocławskich sędziów.

    Obaj panowie próbują zrozumieć, skąd tyle wyrozumiałości funkcjonariuszy tzw. wymiaru sprawiedliwości z rejonówki dla dzielnicy Krzyki i okręgówki wobec pewnego właściciela lombardu, który pożycza pieniądze pod zastaw, namawiając swych klientów do przewłaszczenia nieruchomości. Po czym przy pomocy notariusza i komornika pozbawia dłużników domu i gruntu zanim ci zdążą spłacić wierzycielowi raty.

   W relacjach ofiar takiego procederu nie brak pikantnych szczegółów. Od zwalniana „ubogiego” lichwiarza z obowiązkowych opłat, po związek nie tylko czysto służbowy jednej z sędzi z komornikiem.

   Gwoli obiektywizmu dodam, że onegdaj - w marcu 2010 - tegoż właściciela lombardu zgoła odmiennie rozliczył Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Orzekł prawomocnie, że zabierając Danucie i Romanowi L., za niezwrócone przez nich 160 tys. zł, dom i ziemię warte ponad 1,2 mln zł, bezpodstawnie się wzbogacił. Sąd nakazał mu zapłacić małżeństwu prawie 7,5 mln zł, w międzyczasie bowiem wartość zawłaszczonych nieruchomości znacznie wzrosła.

   Mnie najbardziej zainteresował fakt, że w sprawie dotyczącej Arkadiusza B. i Jerzego K. wśród orzekających we wrocławskim SO są: prezes Barnaszewska, wiceprezes Małgorzata Brulińska, przewodnicząca wydziału cywilnego odwoławczego Urszula Kubowska-Pieniążek oraz wizytatorzy Elżbieta Sobolewska-Hajbert i Czesław Chorzępa. Toż to te same damy i ten sam dżentelmen, którzy w sprawie moich roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych orzekali niezawiśle od litery ustaw na temat meritum sporu, bądź na tę oczywistą samowolkę przyzwalali!