sobota, 25 października 2014

Bloger Falkenstein, czyli wizerunek sędziego III RP (20)

TAM GDZIE NIKCZEMNOŚĆ GÓRUJE NAD SPRAWIEDLIWOŚCIĄ

   Dawnom nie miał jazdy bez trzymanki po blogu „Sub iudice”, autorstwa młodego sędziego o pisarskiej ksywie Falkenstein. Tym razem zbulwersował mnie nie tyle on, co jakiś jego koleś z orzeczniczej branży.

   Pod felietonem Falkensteina z 21.01.2012, zatytułowanym prowokacyjnie „Bezmózgi dureń”, wywiązał się dialog między duetem anonimowych internautów, z których jeden jest zapewne zwyczajnym obywatelem, a drugi - z pewnością sędzią. Cytuję obu z minimalnymi poprawkami redakcyjnymi.

   Obywatel:

   „Czytam ten jakże pouczający blog i tak się zastanawiam, ile potrzeba lat studiów i praktyki sędziowskiej, by zatracić ludzkie, naturalne, elementarne poczucie sprawiedliwości?

   Bo oto na naszych oczach różnego rodzaju "windykatornie" masowo, za pomocą odpowiednich aplikacji internetowych, uzyskują w pseudosądzie, zwanym e-sądem, nakazy zapłaty na roszczenia wyssane z palca, a następnie wykorzystując niewiedzę drugiej strony, przepisy o doręczeniu i terminie sprzeciwu, ściągają przez komorników już nie wirtualne, ogromne pieniądze.

   To jest współudział w kradzieży, panie i panowie sędziowie. Wasz współudział. A złodziej nie może liczyć ani na szacunek, ani na autorytet. Raczej na pogardę.

   "Nie pytam, jakie są prawa, ale jacy są sędziowie" - Charles Louis de Secondat de Montesquieu (Monteskiusz)”.

   Sędzia:

   „Pudło - nakazów w epu [elektronicznym postępowaniu upominawczym - przypisek mój] nie klepią sędziowie. Podziękuj za to swojemu posłowi. Od sędziów się odstosunkuj”.

   Obywatel:

   „Mnie właśnie o to chodzi: zrobiono z sędziów takich kolejnych urzędników, których nie interesuje, co gdzieś w epu się klepie, co robią inni i jak to się ma do sprawiedliwości.

   A sędzia, to nie ma swojego posła?! Bo kiedy chodzi o płace sędziów, to jakoś potrafią jednak zorganizować protest, i na swoich posłów, i swojego ministra wpłynąć.

   Z każdym wyssanym z palca nakazem zawód sędziego staje się coraz bardziej wstydliwą profesją”.

   Sędzia:

   „Odstosunkuj się, Przyjacielu. Z partyjnym pozdrowieniem :-). Bez odbioru”.

   Obywatel:

   „OK. Mam 50 lat, nigdy nie byłem karany i bardzo chciałbym mieć poczucie szacunku i autorytetu dla polskich sędziów. Ale widać, to nie jest miejsce, gdzie mógłbym je znaleźć. Więc grzecznie odstosunkowuję się, z jeszcze gorszą opinią. Pozdrawiam, życząc uzdrowienia :)”.

   Elegancka wymiana myśli, nieprawdaż? Obrazowy przykład dominacji sędziowskiej nikczemności (wrodzonej w przypadku pochodzenia z rodziny prawniczej lub nabytej od nauczycieli niezweryfikowanych m.in. za orzekanie w stanie wojennym) nad elementarną sprawiedliwością.

02.2012