Zdaniem sędzi Sądu Okręgowego w Koszalinie -
Renaty Rzepeckiej-Gawrysiak, okazanie serca przez płk. Olkowicza wobec człowieka
chorego psychicznie, aresztowanego na pięć dni (uwolnionego dzięki pomocy
finansowej dyrektora tutejszej SW po trzech), jest szkodliwe społecznie. A za
wręcz niedopuszczalne uznała podważanie wyroku
przez funkcjonariusza publicznego pełniącego ważną funkcję penitencjarną.
Tym samym Rzepecka-Gawrysiak uprawomocniła wyrok sądu pierwszej instancji, który zrobił z Olkowicza winnego bezprawia. W swej łaskawości też nie wymierzyła oskarżonemu
żadnej kary.
Przypomnę, że na Olkowicza donieśli do
Ministerstwa Sprawiedliwości jego podwładni. Bo szef próbował ich rozliczać za
dopuszczenie do znęcania się nad Arkadiuszem K. przez współwięźniów…
- Dzisiejszy wyrok - stwierdził po rozprawie
9.09.2014 obrońca Olkowicza, mecenas Jan Daszko - pokazuje, że między
prawem a sprawiedliwością jest bardzo duża różnica. To powiedzenie
społeczeństwu, że sąd nawet wtedy, kiedy się myli, to i tak ma rację.
Trafne słowa. Ja dodałbym, że sprawa
Olkowicza jest kolejnym przykładem orzekania „w imieniu RP” przez socjopatów.