Np. w 2006 krakowski sąd apelacyjny potwierdził, że zatrzymanie w 2002 przez
brygadę antyterrorystyczną, na polecenie prokuratury, znanego przedsiębiorcy
Romana Kluski, za rzekome wyłudzenie podatku VAT, było ewidentnie bezprawne.
Poszkodowany nie przebywał w areszcie dłużej niż 48 godzin tylko dlatego, że
wpłacił 8 mln zł kaucji.
Tenże sąd apelacyjny podtrzymał jednak postanowienie niższej instancji, że za
bezprawne zatrzymanie i za zablokowanie na 16 miesięcy wysokiego poręczenia
majątkowego należy się Klusce tylko 5 tys. zł odszkodowania. Domagał się on
prawie 1,5 mln (całą tę kwotę chciał przeznaczyć na cel charytatywny).
Upodlony Kluska oświadczył, że mimo wszystko z samowolą państwowych
aparatczyków warto i trzeba walczyć. „By nie można było w majestacie prawa
całkowicie bezkarnie zgnębić obywatela” - podkreślał w imieniu wszystkich
pokrzywdzonych.
Rozumiem też rozgoryczenie byłego działacza „Solidarności” z wrocławskiego
„Elwro” Stanisława Nowakowskiego, któremu w 2008 miejscowy sąd przyznał 1,5
tys. zł zadośćuczynienia za 19 dni internowania w 1982 oraz za długotrwałe
szykanowanie podczas stanu wojennego przez ówczesne władze.
On jednak w sprawiedliwość przestał już wierzyć. „Nie będę się odwoływał, bo to
nie ma sensu. Nie spodziewałem się wielkich pieniędzy, ale innego podejścia” -
powiedział tuż po wyroku wyraźnie upokorzony, nie o taką Polskę wszak walczył.