poniedziałek, 1 września 2014

Sędziowie w pułapce prawnej

   Coraz liczniejsi - niestety - funkcjonariusze tzw. wymiaru sprawiedliwości w III RP są żywymi okazami, jak poczucie nieomylności i bezkarności rodzi i kształtuje w człowieku lenistwo intelektualne. Zdeprawowanym sędziom wystarczy zaklinanie rzeczywistości, że wyrokują „zgodnie z prawem”, a gdy ktoś śmie im zasadnie zarzucić samowolkę, ten zamiast rzeczowego wyjaśnienia dostaje pouczenie o ich gwarantowanej konstytucyjnie „orzeczniczej niezawisłości” (w domyśle: również od ustaw) i dozwolonej przez przepisy „swobodnej (rozumianej jako dowolna) oceny dowodów”.

   Zapewne niektórym aparatczykom Temidy zdarza się ruszyć głową i pojąć, że jest to po prostu działalność przestępcza - przekraczanie uprawnień i nadużywanie władzy. Jednak ich ewentualne obawy o skazanie za gwałt na ustawach (z konstytucją na czele) zdaje się skutecznie eliminować świadomość ochronnej roli dożywotniego immunitetu.

   A może to ja jestem leniwy umysłowo? Bo nie ogarniam np., dlaczego częściej wznawia się procesy z błahego powodu formalnego niż z poważnej przyczyny merytorycznej?

   Może też to ja popełniam - jakby napisał prokurator - „czyn zabroniony”? Bo walcząc, w sprawie moich udokumentowanych roszczeń finansowych wobec ZUS, z sędziowskimi bezprawnikami, naruszam ich nietykalność?

10.2012