Krajowa Rada Sądownictwa zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego nowelizację prawa o ustroju sądów powszechnych. Ma ku temu podstawę: posłowie naruszyli reguły legislacji, przeprowadzając pierwsze czytanie projektu zmian w ustawie o charakterze ustrojowym nie na forum plenarnym Sejmu, lecz w jego komisji.
Nie wątpię, że to tylko formalny pretekst do ukatrupienia merytorycznych
nowości. Wiadomo skądinąd, że funkcjonariuszom tzw. wymiaru sprawiedliwości nie
spodobał się zwłaszcza fakt uchwalenia okresowych ocen ich pracy.
Wedle mojego rozeznania, w KRS przy prawie o ustroju sądów powszechnych
majstruje osobiście Ewa Barnaszewska. Tak się składa, że u niej w robocie, w
Sądzie Okręgowym we Wrocławiu, nadzorowani przez nią sędziowie orzekają w
sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS niezawiśle nawet od ustaw, w
poczuciu zupełnej bezkarności za przekraczanie uprawnień.
Jako członek Prezydium KRS, Barnaszewska z zaangażowaniem wytyka niezgodność
parlamentarnej ścieżki legislacyjnej z konstytucją. Jako prezes wrocławskiego
SO, przyzwala ona np. podległej sobie służbowo zastępcy przewodniczącego
Wydziału Cywilnego Odwoławczego - Urszuli Kubowskiej-Pieniążek, na uprawianie w
mojej sprawie antykonstytucyjnej recydywy, polegającej na dwukrotnym
sankcjonowaniu wyroków nieuwzględniających przepisów ustawowych (gdyby je
zastosowano - otrzymałbym nie tylko symboliczne zadośćuczynienie, lecz również
należne odszkodowanie za bezprawne i skutkujące wyliczalnymi stratami
finansowymi decyzje urzędników ZUS).
Nie tylko ja mam nadzieję, że okresowe oceny pracy sędziów pozwolą m.in. na ukrócenie
ich przestępczej samowolki. Nie dziwi mnie więc ten środowiskowy - wyrażany
choćby w internecie - rejwach, że władza ustawodawcza (do spółki z władzą
wykonawczą), próbując zdyscyplinować bezczelnie się deprawującą władzę
sądowniczą, robi zamach na jej niezależność.
12.2011