W dziesięcioosobowym składzie Kolegium Sądu
Okręgowego we Wrocławiu - wierchuszki lokalnej sitwy prawniczej, zwanej trzecią władzą -
jest minimum trzech sędziów - konkretnie: prezes Ewa Barnaszewska, wiceprezes
Małgorzata Brulińska i przewodnicząca wydziału cywilnego odwoławczego Urszula
Kubowska-Pieniążek (Marzenę Sznajderską ze śródmiejskiej rejonówki świadomie nie doliczam)
- uważających antykonstytucyjną niezawisłość od ustaw za swój orzeczniczy
przywilej. W sprawie moich roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń
Społecznych twierdzą jednym głosem, że bezprawie po uprawomocnieniu staje się prawem
nie do podważenia i wszelkie próby wznowienia procesu są oczywiście bezzasadne.
Pamiętam, że przed kilkoma laty w tymże
kolegium była też Bożena Rejment-Ponikowska. Ona akurat postąpiła w mojej
sprawie przeciwko ZUS wbrew debilnej logice, kierując się sensowną oceną
faktów i zwyczajną przyzwoitością.
Rejment-Ponikowskiej w kolegium
wrocławskiego SO już nie ma, najprawdopodobniej - sądząc po jej wieku - z powodu
przejścia w stan spoczynku (czyli na sędziowską emeryturę). Są Barnaszewska,
Brulińska i Kubowska-Pieniążek, przyzwalające nadzorowanym na przestępczą
samowolkę.