sobota, 26 lipca 2014

Przyboczna Barnaszewskiej: bezprawie jest subiektywne

Tekst archiwalny
  
   Reakcja na mój ponowny wniosek z 26.06.2010 do prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu i członka Krajowej Rady Sądownictwa, Ewy Barnaszewskiej, z prośbą o wyjaśnienie legalności orzeczeń z 10.06.2008, 29.04.2009 i 10.09.2009 (dotyczyły one roszczeń finansowych, które miałem wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych), znów była - jak to się elegancko zowie - wymijająca, nie na temat. W otrzymanym piśmie z 5.07.2010 nadal ani słowa o sednie sprawy: popełnieniu przez Annę Sobczak, Elżbietę Sobolewską-Hajbert, Annę Kuczyńską i Izabelę Bamburowicz, a zwłaszcza przez Urszulę Kubowską-Pieniążek, Beatę Stachowiak i Ewę Gorczycę, przestępstwa przekroczenia uprawnień, polegającego na nieuwzględnieniu przez te sędzie, konstytucyjnie podlegające ustawom i muszące je znać, przepisów zawartych w art. 2 ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy oraz w art. 2 ustawy o świadczeniach przedemerytalnych.

   Barnaszewską drugi raz wyręcza w mataczeniu jej podwładna. Już nie sędzia wizytator Jolanta Solarz, ino wyżej usytuowana w służbowej hierarchii Małgorzata Brulińska. Od tzw. wiewiórek wiem, że to totumfacka Barnaszewskiej darzona przez nią szczególnym zaufaniem. Gdy ona sama została w kwietniu 2010 prezesem wrocławskiego SO, na zwolniony przez siebie stolec wiceprezesa nadzorującego pion cywilny posadziła właśnie Brulińską (która poprzednio była wizytatorem, jak obecnie Solarz).

   Przyboczna Barnaszewskiej kontynuuje ściemę z godnym podziwu oddaniem swej szefowej. Kwestionowane przeze mnie, jako bezprawne, decyzje sądowe są - przypomniała Brulińska - "prawomocne" i - dodała - "nie wymagają dalszych komentarzy ze strony Prezesa Sądu Okręgowego, w związku z Pana subiektywną oceną dotycząca tych orzeczeń", zatem - podsumowała - "prowadzenie dalszej korespondencji w tej sprawie jest bezprzedmiotowe".

   Pani wiceprezes kpi, czy o drogę do egzemplarza "Zbioru zasad etyki zawodowej sędziów" pyta? Za grosz przyzwoitości…

   Doświadczyłem po bliskich kontaktach z polskim "wymiarem sprawiedliwości", że sędziom - chronionym dożywotnim immunitetem, kompletnie bezkarnym, wyjętym spod jakiejkolwiek kontroli zewnętrznej - wolno wszystko. Jednak hucpa, z jaką niektórzy (w moim przypadku ściślej: niektóre) z nich wykorzystują status świętych krów, kompromitując "państwo prawne", niepokoi mnie - obywatela tego dzikiego kraju - coraz bardziej.