ZUS
przez ponad 9 miesięcy poniewierał mnie za to, że znalazłem pracę i ją
podjąłem, odciążając budżet państwa od wypłacania zasiłku dla bezrobotnych;
Sobczak natomiast poniżyła za to, że nie poszukiwałem pracy w czasie, w którym
podjęcie jej oznaczałoby - miałem tego świadomość po wcześniejszych
doświadczeniach i analizie litery przepisów ustawowych - całkowitą utratę
blokowanego świadczenia przedemerytalnego.
Moja
sprawa dowodzi, że w takim "przyjaznym państwie", jakim jest III RP,
obywatel, który wbrew własnej woli wpadnie w pułapkę prawną, nie ma szans na
wygramolenie się z niej bez uszczerbku dla swojej godności i kasy.
Liberum
veto!