poniedziałek, 2 czerwca 2014

Wrocławska rzeźba Iustitii symbolizuje... niesprawiedliwość i stronniczość sędziów

   Osobliwością Sądu Okręgowego we Wrocławiu są nie tyle jego niezawiśli od ustaw sędziowie pod prezesurą prawno-etycznej relatywistki Ewy Barnaszewskiej, ile mająca znacznie od nich starszy życiorys rzeźba bogini sprawiedliwości z nieprzesłoniętymi oczami nad głównym wejściem do tego przybytku orzeczniczej samowolki. Wbrew dość rozpowszechnionemu wśród tubylców mniemaniu, to nie grecka Temida, lecz rzymska Iustitia, wykonana w 1934 przez niemieckiego twórcę Theodora von Gosena.

   Obie mitologiczne postacie najbardziej odróżnia przepaska (posiadanie lub jej brak) na oczach. Ma ona symbolizować bezstronność w rozstrzyganiu sporów. W Konstytucji RP cechę tę wyraża zwłaszcza zapisana w artykule 32 zasada równości wobec prawa. Teoretycznie każdy obywatel powinien być traktowany przez sędziów w sądzie jednakowo. W praktyce jednak czasem dzielą oni ludzi na równych i równiejszych (masz znajomości i pieniądze, możesz liczyć na więcej).

   Posąg Iustitii przed wrocławskim SO miał przez pół roku - na przełomie lat 2005-2006 - dosztukowaną przepaskę. Wnet jednak przywrócono oryginalny wygląd zabytkowej - a więc chronionej prawnie przed przeróbkami! - rzeźby. Oznaczało to, że spór o nią wygrali miłośnicy prawdy. Tej historycznej i - pozwolę sobie zauważyć troszkę złośliwe, choć nie bez podstaw - tej rzeczywistej, z panującym tu bezmiarem niesprawiedliwości, też.

   Na jednym z forów internetowych jakiś znający życie dowcipniś o ksywie Forrest Gump Jr wygląd rzeczonej Iustitii skomentował słowami: "Widocznie materiał z opaski wykorzystano na kieszenie", dodając w kolejnym wpisie: "Może se [ona] poczytać Wyborczą, żeby wiedzieć, co sprzeczne z zasadami współżycia". Dobre…