Tekst archiwalny
Bogdan Czajkowski, jeden z przywódców strajku na Politechnice
Warszawskiej podczas tzw. wydarzeń marcowych w 1968 - 40 lat później publicznie
odmówił przyjęcia od prezydenta Lecha Kaczyńskiego wysokiego odznaczenia
państwowego.
- Rzeczpospolita Polska - oświadczył - przez wiele lat niszczyła moje
życie i uniemożliwiała jakąkolwiek pracę twórczą. To doprowadziło mnie do
najmarniejszej egzystencji. Ta sama RP daje mi teraz odznaczenie. To smakuje
jak piołun.
Czajkowski, obecnie bezrobotny, sprecyzował, że zniszczyła go zwłaszcza
„podłość w sądach”.
- Nikt mi nie pomógł, chociaż zwracałem się do wielu osób. W ten sposób
znalazłem się na kompletnym śmietniku, zupełnie wyeliminowany - dodał.
Jakże rozumiem tego człowieka! Mnie też chcieli zniszczyć zidiociali
urzędnicy ZUS-u. Nie pomógł mi nikt, poza europosłanką Lidią Geringer de
Oedenberg i współpracującym z nią mecenasem Bronisławem Turczanikiem. Podle
zachowali się m.in. strachliwi dziennikarze, z byłą redaktor naczelną "Słowa
Polskiego-Gazety Wrocławskiej” Agnieszką Niczewską na czele.
Trochę ten mój koszmar trwał, ale jakoś sobie poradziłem. Ja akurat w
sądzie wygrałem z ZUS-em i choć rachunek krzywd - w szczególności z trojgiem
funkcjonariuszy tej instytucji państwowej: Antonim Malaką, Danutą Marciniszyn i
Anną Kapucińską - nie został jeszcze wyrównany, wiary w prawo i sprawiedliwość
w RP mimo wszystko nie utraciłem.
03.2008