czwartek, 1 maja 2014

Trzymaj powagę: prawo w III RP działa!

Tekst archiwalny

   Krzepiąca wieść dla złodziei kradnących miliony: możecie spać spokojnie, bo nasi bohaterscy aparatczycy "państwa prawa" mają kogo i za co ścigać i sądzić.

   Obywatelka Helena Kołton z Zawiercia zaalarmowała policję, że nieznany sprawca ukradł jej, wystawiony na noc za okno, garnek z rosołem. Poinformowały o tym całą Polskę i kawałek świata same TVN-owskie "Fakty".

   - Już, niestety, naszego kochanego garnka nie było. I kochanej zupy też - wspominał przed kamerą wyraźnie zdegustowany (zniesmaczony?) obywatel Wiesław Kołton, osobisty mąż Heleny.

   - Zupy, zakładamy, że nie odzyskamy. Ale garnek, jest szansa - dodał z urzędowym optymizmem nadkomisarz Andrzej Świeboda.

   A że to nic śmiesznego, niech zaświadczy Kodeks karny. Za kradzież garnka (rosół gratis) złodziejowi grozi do 5 lat więzienia.

   Wyroku nawet dwukrotnie wyższego - doniesiono w tychże "Faktach" - może się spodziewać sprawca kradzieży z włamaniem do jednej z chałup w Nowej Soli. Łup złodzieja to dwie zupy w puszce (pomidorowa i gulaszowa) oraz płyn do mycia naczyń na dokładkę.

   Oczywiście, jeśli sprawcy podpierdolenia zup zostaną złapani, sąd nie wymierzy im kary maksymalnej, a nawet w ogóle ich nie wsadzi do kryminału, bo przecież - co "Fakty" przegapiły - kradzież mienia o wartości poniżej 250 zł to nie przestępstwo, ino wykroczenie. Ale sprawą będzie się musiał - ku chwale "państwa prawa" oraz ku uznaniu państwa Kołtonów i innych ofiar podobnych zbrodni - zająć. Pracę zyskają też: przypadkowo prokuratorzy, zawsze do usług adwokaci, a może i biegli od zup. Nasze - stanowione przez (p)osłów - przepisy nie przewidują bowiem w takich przypadkach obligatoryjnego umorzenia postępowania ze względu na znikomą szkodliwość czynu.