"Kiedy
prawnik zaczyna kłamać? Gdy otwiera usta".
Jak
o niemal każdej znaczącej profesji, nie brak też dowcipów o prawnikach. Kawałów
gorszych i lepszych, mniej i bardziej smacznych. Wybrałem z internetu kilka
żartów, które mnie nie tylko jako tako śmieszą. Także "się kojarzą".
Wędkarz
złapał złotą rybkę. Aby odzyskać wolność, tradycyjnie musiała spełnić trzy
życzenia. - Po pierwsze - zaczął wędkarz - spraw, aby sędziowie orzekali
sprawiedliwie. - Już po mnie… - westchnęła rybka.
Profesor,
przewodniczący komisji kwalifikacyjnej na uczelni, do kandydata na studenta: -
No więc proszę powiedzieć, dlaczego wybrał pan nasz uniwersytet i akurat
wydział prawa? - Tato, nie wygłupiaj się!
Pewien
przedsiębiorca testował kandydatów na pracowników. - Ile jest dwa razy dwa? -
zapytał prawnika. Ten zamknął drzwi na klucz, zasunął żaluzje w oknach i
szepnął: - A ile ma być?
Syn
do matki, gdy mijali na cmentarzu nagrobek z napisem "Tu leży dobry
prawnik i człowiek honoru": - Pochowano w jednym miejscu dwie osoby?
Czym
różni się adwokat dobry od wspaniałego? Dobry zna prawo, wspaniały - sędziego.
Najbardziej
jednak rozbawił mnie dowcip stary, ale jary, akurat niezłośliwy wobec
prawników, z motywem - jakżeby inaczej - prasowym:
Góral
stanął przed sądem pod zarzutem pobicia sąsiada. - Oskarżony twierdzi, że
uderzył poszkodowanego jeden raz zwiniętą gazetą? - docieka sędzia. - Dokładnie
tak. - I od tego ciosu gazetą poszkodowany doznał wstrząsu mózgu? - Skoro pan
doktór tak mówi… - W takim razie co było w tej gazecie? - Nie wiem, nie
czytałem.