poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Wyżej głowy (własnej) nie podskoczysz

   W wersji prostego ludu zamiast "głowy" jest "dupa", ale Kłykow (znaczy ja) tym razem postanowił być kulturalny jak noworodek i się nie wyrażać, co najwyżej - drzeć japę i robić pod siebie. Ale do rzeczy...

   Przekładając czasem z języka prawniczego na polski - dumam, czemu ten ich bełkot, jakże często niezrozumiały dla normalnych ludzi, ma służyć? Sprawianiu wrażenia, że są posiadaczami, a może nawet właścicielami wiedzy tajemnej, która nie mieści się w głowie maluczkim (czytaj: idiotom zwanym eufemistycznie zwykłymi obywatelami)?

   Jako jeden z tych głupków, jakimś cudem jeszcze bez żółtych papierów w życiowym dorobku, mniemam z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że prawnicy, w szczególności sędziowie, nawiązując kontakt ze światem tak a nie inaczej, bohatersko zmagają się z własnymi ograniczeniami intelektualnymi. Niepełnosprawni umysłowo aparatczycy tzw. wymiaru sprawiedliwości - potrafiący np. orzec w mojej sprawie przeciwko ZUS, że dostałbym odszkodowanie, gdybym… nie przestrzegał prawa - w pełni zasługują na okazywanie im powagi, z inwalidów bowiem nie należy sobie robić podśmiechujek.

   I co tu z tym Kłykowem (telepatycznie czuję tę troskę bezprawników o mnie) począć? Do pierdla go - byłby jeszcze większy smród. A może do psychuszki? Tam, zdaje się, też wszystkie miejsca zajęte - jak przystało na kraj będący dzięki jego funkcjonariuszom publicznym (urzędnikom ZUS, sędziom, prokuratorom, politykom od prawa do lewa etc.) jednym wielkim wariatkowem, nad którym przestali już panować nawet Bóg i Maryja.