czwartek, 10 kwietnia 2014

Trzy głowy i blamaż

   Jak wiadomo ze starego, PRL-owskiego dowcipu, milicjant pełnił służbę razem z psem, bo co dwie głowy, to nie jedna.

   Potrafię jeszcze zrozumieć, że jedna głowa, należąca do Anny Sobczak, sędzi Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia, mogła nie pojąć faktu, że między 26.09.2006 a 12.07.2007, czyli w czasie trwania skandalicznego bezprawia ZUS wobec mnie, nie mogłem nawet próbować dorabiać współpracą z redakcjami, ponieważ groziłoby to najpierw utratą zasiłku dla bezrobotnych (bo osiągałbym jakiś dochód możliwy tylko w przypadku korzystania ze świadczenia przedemerytalnego), a następnie – odmową przyznania świadczenia przedemerytalnego (bo otrzymując wierszówkę za publikacje dziennikarskie nie spełniłbym wymogu „co najmniej” półrocznego pobierania zasiłku dla bezrobotnych i bycia „nadal” osobą zarejestrowaną w urzędzie pracy). To było błędne koło takich, a nie innych przepisów, o których musiałem pamiętać, aby nie dać się unicestwić przez biurokratycznego molocha.

   Za cholerę jednak nie potrafię zrozumieć, jak 29.04.2009 aż trzy - ludzkie - głowy, należące do sędzi Sądu Okręgowego we Wrocławiu: Elżbiety Sobolewskiej-Hajbert, Anny Kuczyńskiej i Izabeli Bamburowicz, rozpoznając moją apelację, nie mogły pojąć, że odszkodowanie należy się mi jak psu buda. Przecież wyliczyłem je nie „z sufitu” (tak Sobczak wymyśliła 3-tysięczne zadośćuczynienie), lecz na podstawie oficjalnego dokumentu ZUS.

   Fuszerka sędzi orzekającej w pierwszej instancji była do wyprostowania. Poważny błąd Sobolewskiej-Hajbert, Kuczyńskiej i Bamburowicz, utrwalony w wyroku prawomocnym, stał się prawie nie do naprawienia.

   Szczególnie zbulwersowały mnie słowa Sobolewskiej-Hajbert, że ostateczna decyzja sądu byłaby dla mnie korzystniejsza, gdybym miał… świadków, iż jakiś pracodawca chciał mi dać dorobić. Dorobić do zasiłku dla bezrobotnych? Wtedy - powtarzam - musiałbym go utracić! Nie mogłem działać na własną zgubę. Zwłaszcza że byłem już wystarczająco zdołowany szykanowaniem mnie przez debili z ZUS za dobrowolne zawieszenie zasiłku dla bezrobotnych i podjęcie pracy.

   Oto skutki sędziowskiej niezawisłości (czytaj: bezkarności), w tym niezależności od zdrowego rozsądku.

   Puentą niech będzie to, że Sobczak o ewentualnych świadkach nawet się nie zająknęła (prawdopodobnie ona miała świadomość absurdalności takiego rozumowania). Sobolewska-Hajbert natomiast wspomniała o nich po raz pierwszy i zarazem ostatni… już po ogłoszeniu prawomocnego wyroku, gdy go ustnie uzasadniała!

   Co ja sądzę o takim „wymiarze sprawiedliwości”, wolę nie pisać. Autocenzura mi zabrania.

05.2009