czwartek, 24 kwietnia 2014

Niedużak na papieża!

Tekst archiwalny

   Po wczorajszym (11.02.2013) sensacyjnym wyrażeniu woli abdykacji przez papieża Benedykta XVI, internetowa ludzkość spontanicznie bierze udział w czynie społecznym i pomaga Watykanowi w poszukiwaniu najlepszego z najlepszych na ten dyktatorski urząd monarchy absolutnego. Nie bacząc nawet na ograniczenie, że kandydat powinien być kardynałem.

   Zauważyłem, że faworytem Polaków jest Zdzisław Kręcina. Szczególnie ze względu na swojskie imię i nazwisko, tudzież stosowny wygląd.

   Ja się wyłamię z chóru i zaproponuję kogoś bardziej (nie)odpowiedzialnego. Osobiście wybrałbym któregoś z prominentnych funkcjonariuszy naszego tubylczego „wymiaru sprawiedliwości”, z właściwą im skromnością uważających siebie za nieomylnych.

   Niestety, odpada prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, członek Prezydium Krajowej Rady Sądownictwa - Ewa Barnaszewska. Nie ta płeć, a tego to już naprawdę nie da się w tym patriarchalnym towarzystwie przeskoczyć.

   Szkoda, bo Barnaszewska nadawałaby się wybornie. Wystarczy wspomnieć, że o orzekaniu niezawiśle od ustaw przez nadzorowanych przez nią sędziów wie mniej (a przynajmniej tak udaje) niż do niedawna Benedykt XVI o pedofilii księży Kościoła rzymskokatolickiego - i jest bardziej niereformowalna od ustępującego papieża, który jednak próbował zdawkowo przepraszać za przestępcze praktyki swoich służbowych podwładnych.

   Na szczęście jest godna alternatywa: prezes Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu - Andrzej Niedużak. Człowiek wywyższony na szczyt tzw. wymiaru sprawiedliwości w południowo-zachodniej części Polski (stąd do Watykanu najbliżej) przez samych swoich (sędziowie wybierają wyłącznie spośród siebie, identycznie jak kardynałowie).

   Zalety Niedużaka? Na podstawie jego postawy w sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS zapewniam, że potrafi perfekcyjnie zamiatać wewnątrzsitwowe brudy pod dywan. Dzielnie trzyma się dogmatu, że jeśli fakty świadczą na niekorzyść jego personelu, to tym gorzej dla faktów. A gdy nastąpi czas Sądu Ostatecznego, u lewicy Pana Boga będzie idealnym wiceprezesem od prawd objawionych.

   Co w przypadku wyboru Niedużaka na papieża (może na Iustitiusa albo na Temidosa) pozostałoby wiernym? To, co robili dotąd: modlitwa i adoracja, koniecznie na kolanach i bezkrytycznie.

   PS. Niedużak - zauważył jeden z moich Czytelników całkiem na serio - musiałby najsampierw dostać rozgrzeszenie za utrwalanie ateistycznej „władzy ludowej” w stanie wojennym. Spokojnie! - ja na to z równą powagą - Josepha Ratzingera vel Benedykta XVI miłosierny Pan Bóg oczyścił nawet z życiorysowej plamy służenia w Hitlerjugend.