piątek, 29 kwietnia 2016

Awanse zamiast dymisji, czyli zmiany w prokuraturze

   Co się zmienia w prokuratorskich kadrach już pod ponownymi rządami Prawa i Sprawiedliwości oraz starego-nowego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry? Niby dużo, ale z pewnością nie z korzyścią dla zwykłych obywateli. Twierdzę tak m.in. dlatego, bo ci śledczy, którzy dali się poznać mi osobiście z postępowania na szkodę ludzi pokrzywdzonych przez funkcjonariuszy publicznych, nadal awansują! Jakby w nagrodę za to, że są dyspozycyjni wobec każdej kolejnej władzy politycznej i gwarantują ochronę jej aparatu administracyjnego przed odpowiedzialnością karną za przestępcze przekraczanie swoich ustawowych uprawnień.

   Właśnie dowiedziałem się, że prokurator Karolina Stocka-Mycek awansowała z zastępcy prokuratora rejonowego w Prokuraturze Rejonowej dla Wrocławia-Psiego Pola na prokuratora rejonowego w PR dla Wrocławia-Śródmieścia. Przypomnę, że kiedy była pełniącą obowiązki kierownika działu śledczego w PR dla Wrocławia-Fabrycznej, postanowieniem z 18.08.2008 odmówiła wszczęcia śledztwa po moim ponownym zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa przekroczenia uprawnień (artykuł 231 paragraf 1 Kodeksu karnego, zagrożenie – do trzech lat więzienia) przez Aleksandrę Wiktorow, Wandę Pretkiel, Antoniego Malakę, Annę Kapucińską i Danutę Marciniszyn oraz dodatkowo przez Pawła Wypycha, Sylwestra Rypińskiego, Halinę Wolińską, Jarosława Sochę i Grażynę Melanowicz. Stwierdziła, że sabotowanie polityki prozatrudnieniowej państwa przez tych funkcjonariuszy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych „mieściło się w granicach prawa”, zaś w represjonowaniu mnie na podstawie przepisu premiującego aktywność zawodową bezrobotnego „brak znamion czynu zabronionego”.

   Ta sama prokurator prawnymi sztuczkami wyeliminowała poboczny wątek mojego pierwszego zawiadomienia o popełnieniu dodatkowych przestępstw przekroczenia uprawnień przez Aleksandrę Wiktorow (podczas pełnienia funkcji prezesa centrali ZUS płaciła publicznymi pieniędzmi za swój ekskluzywny kurs języka angielskiego i wykorzystywała samochód służbowy wraz z kierowcą do dojazdów na prywatną Akademię Finansów w Warszawie, gdzie dorabiała wykładami dla studentów). Stocka – wtedy jeszcze bez podwójnego nazwiska – najpierw postanowieniem z 26.03.2008 odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie, a następnie postanowieniem z 7.04.2008 odmówiła przyjęcia zażalenia na swą własną (!) decyzję, udaremniając tym samym ściganie Wiktorow z urzędu.

   Jakby tego było mało, postanowieniem z 19.03.2009 ponownie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez wspomnianych funkcjonariuszy ZUS wobec „braku znamion czynu zabronionego”. Jej zdaniem, nie jest przestępstwem zastosowanie w celu restrykcyjnym (samowolne, bez żadnej legalnej podstawy prawnej, odmawianie mi przez ponad 9 miesięcy należnego świadczenia przedemerytalnego) przepisu promocyjnego (mającego premiować bezrobotnego za podjęcie przez niego pracy).

   Puentą prozusowskiej stronniczości postępowania Stockiej-Mycek niech będzie fakt, że dokładnie miesiąc i 10 dni później, w prawomocnym wyroku z 29.04.2009, Wydział Cywilny Odwoławczy Sądu Okręgowego we Wrocławiu podkreślił bezprawność decyzji ZUS w mojej sprawie. Wygrałem wtedy połowicznie: otrzymałem zadośćuczynienie za naruszenie moich dóbr osobistych, ale ani złotówki za wyliczalne co do grosza straty finansowe.

   Stocka-Mycek to, niestety, nie wyjątek. Niedawno pisałem, że w 8-osobowym specjalnym zespole prokuratorów, badających na nowo – z inicjatywy ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza – przyczyny katastrofy smoleńskiej, znalazł się inny mój „znajomy” Bartosz Biernat.

   Będąc też prokuratorem Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia-Fabrycznej, postanowieniem z 25.06.2007, a więc prawie rok i 2 miesiące wcześniej od Stockiej, umorzył on po raz pierwszy śledztwo w sprawie popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień przez Wiktorow, Pretkiel, Malakę, Kapucińską i Marciniszyn. Stwierdził, że debilne dyskryminowanie mnie na podstawie przepisu promocyjnego „nie zawiera znamion czynu zabronionego”.

   4.07.2007 skierowałem zażalenie na to postanowienie do prokuratora okręgowego we Wrocławiu. Zostało ono uwzględnione 8.08.2007.

   A postanowieniem z 29.11.2007 Biernat po raz drugi umorzył śledztwo w sprawie popełnienia przez Wiktorow, Pretkiel, Malakę, Kapucińską i Marciniszyn przestępstwa z art. 231 par. 1 kk. Ponownie stwierdził, że szykanowanie mnie na podstawie przepisu promocyjnego „nie zawiera znamion czynu zabronionego”.

   Dokładnie – co do dnia! – półtora roku później, 29.04.2009 Sąd Okręgowy we Wrocławiu miał na ten sam temat odmienne zdanie, przyznając mi zadośćuczynienie za naruszenie przez urzędników ZUS dóbr osobistych (odmawiając jednak – również należnego, precyzyjnie udokumentowanego – odszkodowania za poniesione straty finansowe).

   Uff…