W każdym razie stało się i do mediów
przeciekł również następujący fragment rozmowy między sędzią Naczelnego Sądu
Administracyjnego w stanie spoczynku - Bogusławem Moraczewskim a wciąż czynnym
sędzią Sądu Najwyższego - Henrykiem Pietrzkowskim:
B.M. - Cichutko muszę powiedzieć. Słyszysz,
jak mówię cicho?
H.P. - No, no…
- Z dziewczynek nie zrezygnowałem.
- No nie, no słuchaj…
- Ale to tylko dla zdrowotności.
- Ale to zgrzeszyłbyś, no co ty. Jest
jeszcze tyle kobiet, które trzeba uszczęśliwić.
- No właśnie. No jak to lubię. No jejku. Ty
wiesz, jak ja się dobrze czuję później. Cały tydzień mam dobry.
- No pewnie. Taki, kurwa, byk rozpłodowy,
jak ty. Jakbyś zaniechał tych praktyk, to krzywdę… Pan Bóg by się gniewał na
ciebie. Pamiętaj.
- Nie mogę po prostu. Tego nie mogę obiecać.
Co ja na to? Ot, typowe gawędziarstwo erotyczne
między samcami, z których jeden jest zapewne starym kawalerem, rozwodnikiem lub
wdowcem (niepotrzebne skreślić), a drugi najprawdopodobniej żonatym.
Dialog między Moraczewskim i Pietrzkowskim
przypomniał mi swym klimatem i poziomem parę ruskich dowcipów, które już kiedyś
cytowałem. W pierwszym facet podpierający ścianę na zabawie wyjaśnia swą postawę
słowami: „Ja nie dansior, ja jebaka”. W drugim natomiast filozofuje: „Wszystkich
panienek nie zaliczysz, ale próbować trzeba”…